Nauka a przedsiębiorczość
Postanowiłem napisać ten artykuł, po tym, jak wróciła do mnie z korekty moja nowa książka. Korektorka, sugeruje, abym przeredagował, część tekstu w kilku rozdziałach, ponieważ treść może być niezrozumiała, dla odbiorcy. Siedziałem nad tym trzy dni i w końcu postanowiłem napisać „niezrozumiałe” części zupełnie od nowa.
W jednym z rozdziałów piszę na temat przedsiębiorczości, której nie uczą w szkole. Może i jest przedmiot zwany „Przedsiębiorczość,” na poziomie szkoły średniej, ale to tylko teoria, na dodatek przekazywana nie przez przedsiębiorcę, ale przez etatowego nauczyciela.
Jeżeli nie miałeś szczęścia urodzić się w rodzinie przedsiębiorców, to od najmłodszych lat, począwszy od przedszkola, szkołę, rodziców i znajomych, mogłeś usłyszeć tylko jedno: „Ucz się pilnie, wtedy będziesz miał dobrą pracę”. No właśnie! Pracę! Nikt nie uczył, jak taką pracę tworzyć dla innych. Jak być pracodawcą, jak prowadzić firmę. Od dziecka uczono cię wyłącznie jak być pracownikiem.
Paradoks polega na tym, że większość ludzi, którzy prowadzą własny biznes, w młodości nie radziło sobie za bardzo w szkole. Nie mówię, że wszyscy, ale jednak zdecydowana większość. Czy to znaczy, że przedsiębiorcy są mało inteligentni? Nie! Ponieważ do prowadzenia własnej firmy, potrzebna jest zupełnie inna wiedza.
Mój znajomy (nazwijmy go Janek), prowadzi bardzo dobrze prosperującą firmę. Ciągle ją rozwija. Firma się rozrasta. Zatrudnia coraz więcej osób. Nie jest to już lokalny biznesik, ale prawdziwe przedsiębiorstwo.
– Jak? Jak on to zrobił? – Pytają mnie z zazdrością w głosie, kiedy w czasie rozmowy pada nazwa jego firmy.
– Przecież Jasiu w szkole za bardzo nie wiedział, ile jest dwa do dwóch. A teraz? Patrzcie tylko! Przecież jestem lepszy od niego, w szkole lepiej się uczyłem. I co?
Chce mi się wtedy odpowiedzieć:
– O co ci chodzi? Przecież masz dobrą pracę. Zawsze możesz się zwolnić i robić to samo co Jasiu! To wolny kraj.
– Ale jak? – Odpowiada. Taką firmę? Tyle ludzi?
No właśnie. Wtedy rozmówcy dopiero zauważają różnicę, jakiej wiedzy potrzeba. Dostrzegają, że to Jasiu był lepszy od nich, bo nie zaprzątał sobie głowy, o co chodziło w bitwie pod Cedynią, bo wiedział, że nie będzie w przyszłości historykiem. Jasiu nie rył rachunku różniczkowego, bo nie chciał być matematykiem.
Dorosły Janek, nie przesiadywał w barze, gdzie mógł przepijać swój dochód i użalać się nad sobą. Podczas, gdy większość tak robiła, Janek szukał swojej drogi w biznesie. Uczył się go, szukał okazji, niszy.
Czy Jasiu od razu miał swoją wielką firmę? Nie. Poświęcił jej wiele lat. Poniósł wiele porażek, ale się nie poddawał, mimo, że niektórzy się z niego śmiali i źle mu życzyli. Dzisiaj już nikt się nie śmieje. Dzisiaj to Janek decyduje, kto będzie u niego pracował.
Czy to znaczy, że szkolna wiedza jest do niczego? Nie. Tego nie powiedziałem.
W mojej klasie było trzech prymusów. Jeden z nich jest dzisiaj lekarzem, drugi prowadzi własną firmę a trzeci… trzeci pracuje jako spawacz w fabryce. Każdy wybiera sam. Dostęp do wiedzy, nawet wiedzy w konkretnej dziedzinie jest dzisiaj bardzo powszechny. To Ty decydujesz, co będziesz w życiu robić.
Mój księgowy od dziecka pasjonował się matematyką. „Od zawsze wiedziałem, że zostanę księgowym” – powtarza mi często – to był jego wybór.
Byłeś prymusem w szkole ale zdecydowałeś zostać spawaczem (z całym szacunkiem do tego zawodu) – Twój wybór. Chcesz prowadzić firmę? – nikt nie może ci zabronić. Czy będzie łatwo? Nie. Czy to możliwe – jak najbardziej!