Chciałem nazwać ten artykuł „Samotny Wilk”, ale jakoś
kojarzył mi się z pewnym filmem.
Ale do rzeczy.
Nigdy nie sądziłem, że będę kiedyś pracował zespołowo. Całe
życie działałem sam. Praca w grupie była dla mnie udręką. Byłem typowym
przykładem introwertyka.
Dlaczego musiałem się zmienić? Zacznijmy od początku.
Kiedy byłem dzieckiem, nie interesowały mnie sporty, takie jak
piłka nożna, czy inne gry wymagające zespołowego działania. Wolałem
indywidualne dyscypliny. Później w dorosłym życiu, też działałem sam, wychodząc
z jakże błędnego założenia, że nikt nie zrobi czegoś lepiej, niż ja.
Działając w pojedynkę masz tylko dwie ręce do pracy i
określoną ilość czasu w ciągu dnia. W pewnym momencie sięgasz sufitu i wyżej już
się nie da! Ktoś musi ci pomóc. Lub inaczej: Musisz pozwolić pomóc sobie.
Na początku nie mogłem tego zrozumieć. Każdy człowiek na tym
świecie, któremu się powiodło, nie odniósł sukcesu sam. Możesz być geniuszem,
wizjonerem ale do odniesienia sukcesu potrzebujesz innych ludzi. Potrzebujesz zespołu.
Kiedy zajmujesz się sprzedażą bezpośrednią, system sprzedaży
jest bardzo prosty: Mamy produkt, klienta i sprzedawcę. Ty, czyli sprzedawca,
musisz znaleźć klienta, który kupi produkt, a ty w zamian (za sprzedaż) otrzymujesz
marżę/prowizję. Proste!
Wniosek:
Aby więcej zarabiać, musiałem więcej sprzedawać. To
bez sensu – pomyślałem. Chcę pracować mądrze, a nie ciężko. Na szczęście,
jeżeli jesteś dobry w tym co robisz, prędzej czy później ktoś to wreszcie
zauważy.
Od jednego z towarzystw ubezpieczeniowych, dostałem
propozycję stanowiska regionalnego dyrektora ds. sprzedaży ubezpieczeń. Wow! –
pomyślałem. Jest moc J
Pan dyrektor Adam Latton ;) Był jednak mały haczyk. Musiałem zacząć pracować
zespołowo. Mało tego. Sam sobie musiałem ten zespół zbudować. Ja – „Samotny Wilk”
– budować zespół? Jednak do podjęcia decyzji przekonał mnie fakt, że mogłem
dalej sprzedawać osobiście. I to mi pasowało.
Sprzedawałem indywidualnie, co przekładało się na spory
dochód. Jednocześnie zaniedbywałem budowanie zespołu. Dlaczego? Ponieważ od
każdej sprzedaży mojego zespołu, dostawałem tak zwaną nadprowizję. O zgrozo –
było to tylko 10% prowizji, niż bym sprzedał to samo indywidualnie. Czyli dziesięć
sprzedaży pośredników, równało się jednej mojej.
Jednak zanim do tego doszło, takiego pośrednika musiałem
znaleźć, zbudować relacje, wyszkolić, itd. Robiąc to wszystko sam, mogłem
zarobić dziesięć razy tyle. Kompletnie nie rozumiałem dlaczego mam działać w
ten sposób, dopóki nie zobaczyłem filmu: „Dźwignia czasu”. Padło tam bardzo
ważne zdanie, które powiedział: J. Paul Getty:
„Wolę 1% z wysiłku stu ludzi, niż 100% własnej pracy.”
Sekret tkwił w zrozumieniu tego systemu. Po prostu kupujesz
czas innych ludzi. Musiałem jeszcze tylko takich znaleźć. Ludzi takich jak ja.
Kiedy pomyślisz zespół, często wyobrażasz sobie drużynę
piłkarską albo zespół muzyczny. Czyli grupę osób, która potrzebuje kapitana,
lidera.
W mojej książce piszę o małych kroczkach. Dlatego zespołu
nie zbudujesz w jeden dzień. To jest proces. Na początku znajdź jedną osobę.
Dlaczego? Bo jedna osoba i ty to już zespół!
Jasne, że znalezienie takiej osoby, nie jest proste. Często
spotkasz się z odrzuceniem. Ale to już przerabialiśmy w innych artykułach. Bo
jeżeli ktoś wprost powie ci: NIE, to tylko się ciesz. Nie musisz już tracić na
niego czasu. A czas, jak wspominałem wcześniej, ma tutaj kluczowe znaczenie.
Sytuacja zaczęła się klarować, kiedy rozwinąłem w pełni
współpracę z dziesięcioma pośrednikami. Wystarczyło, że każdy z nich sprzeda
tylko jedną polisę miesięcznie. Dla mnie, pod kątem dochodów było to równoznaczne
z tym, jak bym sam sprzedał jedną polisę. Z tą małą różnicą, że w tym procesie
nie musiałem już uczestniczyć. Wystarczyło wyszkolić partnera tak, aby stał się
samodzielny i sam sprzedawał. Mój udział ograniczał się tylko do zainkasowania
swoich 10%.
Ale nie prowizja okazała się tu najważniejsza. Przede
wszystkim zyskałem czas. Czas, który mogę wykorzystać, tak jak chcę. Mogłem nie
robić nic lub szukać kolejnych partnerów do swojego biznesu.
Najlepsze w tej pracy jest to, że poznajesz mnóstwo
ciekawych ludzi. Jeden z moich pośredników z czasem stał się wspólnikiem a
przede wszystkim moim przyjacielem.
Dzisiaj ciągle sprzedaję osobiście, bo sprawia mi to
przyjemność. Ale więcej frajdy sprawia
mi znajdowanie i szkolenie innych jak to robić. Mało tego, namawiam ich, aby
robili to samo co ja. Czyli znajdowali i szkolili nowe osoby, tak, aby mogły im
pomóc rozwijać ich biznes. Tak to działa. Nazywamy to budowaniem struktury, czy
też marketingiem wielopoziomowym. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej jak to
robić skontaktuj się ze mną.